Wilhelmina Jakubowska
Nagrobek Wilhelminy Jakubowskiej
Rzeźbę syrenki na Karowej wielu widuje niemal codziennie, niestety nie zawsze przechodzący interesują się artystą, który nieustannie mijane dzieło wykonał. Był to Jan Woydyga (1857 – po 1938), niezmiernie pracowity i zaradny człowiek, który po wielu latach spędzonych na nauce w Krakowie u Guyskiego,
w Warszawie u Molatyńskiego i w Paryżu u Cypriana Godebskiego, wrócił do rodzinnego miasta
i obawiając się małej ilości zamówień, nie bacząc na swój ogromny talent założył pracownię sztukaterii
i ornamentów rzeźbiarskich.
Przełom wieku temu sprzyjał, do dziś w nielicznych kamienicach zachowanych w Warszawie można zobaczyć stiukowe ornamenty wokół plafonu. Później dorobił się własnej pracowni rzeźbiarskiej i jak podaje jedna z najwybitniejszych specjalistek w dziedzinie rzeźby warszawskiej XIX w. Maria Irena Kwiatkowska, pracował nieustannie, ozdabiając kościoły i gmachy użyteczności publicznej. Otrzymywał też zamówienia rządowe, jak np. na popiersie Sokratesa Starynkiewicza lub społeczne jak na biust Arkadiusza Andriejewicza Tołoczanowa (zm.1897). Tołoczanow był carskim urzędnikiem przybyłym do Warszawy w związku z uwłaszczeniem chłopów. Został prezesem Towarzystwa Kredytowego Ziemskiego i jako jeden z nielicznych rosyjskich urzędników zyskał sympatię i szacunek. Był bibliofilem, korespondował
z Boudainem de Courtenay. Całą swoją ogromną i cenną bibliotekę przekazał w testamencie Uniwersytetowi Warszawskiemu. Dlatego postanowiono uczcić go, dekorując BUW jego podobizną.
Woydyga pracował też na cmentarzach, jest kilka jego prac na Powązkach i na obu Cmentarzach Ewangelickich. Nagrobek Wilhelminy, w którym wykorzystał typowy dla tego okresu motyw płaczki jest rozwiązaniem, które jako pierwszy zastosował Syrewicz w nagrobku Hermanów. Później wszystkie kolejne pomniki przedstawiające kobietę odzianą w antykizującą szatę były porównywane do pierwowzoru. Nawet, jeśli wykonywał je sam Syrewicz. Rzeźbie Woydygi zarzuca się nadmiar szat, krytykuje, że oblepiają zamiast delikatnie spływać, że cała praca sprawia wrażenie ciężkiej. Może warto spojrzeć jeszcze raz, bez porównywania? Może wtedy nasuną się inne wnioski. Może też ktoś odkryje nowe materiały, wyjaśniające dlaczego po roku 1927 Woydyga zniknął z przestrzeni publicznej i nawet dokładna data jego śmierci nie jest pewna.