Lusia Raciborowska

Lusia Raciborowska – ile jeszcze do odkrycia

Maria Irena Kwiatkowska, historyk sztuki i wybitna znawczyni rzeźby polskiej w książce „Rzeźbiarze warszawscy XIX w.” zacytowała córkę Kazimiera Ostrowskiego, Halinę Ostrowską – Grabską, ubolewającą nad nędznym losem rzeźbiarzy polskich „nie tylko wysiłki ponad stan, ale osiągnięcia, wyniki, giną stracone bezpowrotnie. Zatracone nie tylko przez nędzę materialną, uniemożliwiającą utrwalenie rzeźb w odpornych materiałach, nie tylko niszczone przez wojny, burzące kraj, jego miasta i zasoby, ale również przez jakąś beztroską niedbałość społeczeństwa o swoją kulturę”.

Pozytywiści również bardzo narzekali na zachwyt cudzoziemszczyzną i zaniedbywanie rodzimych talentów, poruszali to w publicystyce, powieściach i nowelkach, czego sztandarowym przykładem jest sienkiewiczowski „Janko Muzykant”. Oczywiście mieli mnóstwo racji, niemniej nie było to takie proste, jak by chcieli. Wystarczy najbardziej pobieżnie prześledzić dowolny podręcznik do historii sztuki, żeby zorientować się, jak często artyści podróżowali po całej Europie i ile zyskiwała na tym europejska sztuka.

W Polsce, z powodu nieustannych wojen i ubożenia społeczeństwa o zamówienia było bardzo trudno, rodzimi artyści, nawet ci najbardziej utalentowani, nie mogli odpowiednio się wykazać. Jeśli komuś – jak na przykład rodzicom Lusi Raciborowskiej – zależało na wyjątkowo pięknym nagrobku dla dziecka, w dodatku wykonanym szybko, co miało prawdopodobnie minimalnie złagodzić ich ból, poprosili kogoś, czyje prace znali i byli pewni, że potrafi wykonać ich zamówienie.

Wybór padł na Włocha. Nazywał się Donato Barcaglia (w polskich publikacjach występuje jako Donato Barcaglio) i jak podaje podstawowe źródło włoskie „Dizionario degli artisti italiani viventi, pittori, scultori e architetti” ( https://books.google.pl/books?id=Zz0bAAAAYAAJ&printsec=frontcover&hl=pl&source=gbs_ge_summary_r&cad=0#v=onepage&q&f=false ) był lombardczykiem wykształconym w Accademia  di Brera w Mediolanie. Swoje prace wystawiał nawet w Wiedniu, może więc najpierw tam zobaczyli rodzice Lusi jego prace i później wiedzieli do kogo się zwrócić? W doskonałym opracowaniu Jana Marii Rudkowskiego „Cmentarz Powązkowski w Warszawie” znajdujemy piękny opis marmurowego pomnika i wyjaśnia znaczenie – dziewczyna zmartwychwstaje z grobu. Może rozmowy o Zmartwychwstaniu mające pocieszyć matkę Lidki Chwastowskiej naprowadziło twórców filmujących „Rodzinę Połanieckich” na pokazanie grobu młodziutkiej Raciborowskiej? Jan Maria Rudkowski sugeruje też, że rodzice Lusi mogli skorzystać z powiązań rodzinnych i zamówić taki sam nagrobek, jaki stanął na cmentarzu w Mentonie. Istotnie, na cmentarzu Vieux Chateau jest identyczny nagrobek. Pochowano tam sąsiadkę Raciborowskich z Podola, Janinę z Jełowickich Lewandowską. Janinę, nie Różę z Jazłowieckich Lewandowską, bo i z taką wersją można się spotkać. Wątpliwości rozwiewa Towarzystwo Opieki nad Polskimi Zabytkami i Grobami we Francji (http://www.tombeauxpolonais.eu/content/lewandowska-z-d-je%C5%82owicka-janina-1885-1912#slideshow-0 ) . Krótki opis inwentaryzacyjny opatrzyli nawet pięknymi, dokładnymi fotografiami, na których wyraźnie widać napisy. Tylko…. Janina zmarła w roku 1912, czyli trzynaście lat po Lusi. Wątpliwe jest, żeby rodzice czekali tak długo z wystawieniem nagrobka. Wątpliwe, ale nie niemożliwe. Będziemy więc czekać cierpliwie na dalszy rozwój wypadków, tym bardziej, że na francuskich stronach opisujących cmentarz wspomina się i nasze Powązki i nagrobek Lusi. Może więc ktoś natrafi na jakiś ślad?